niedziela, 25 października 2015

Rozdział 2.

Kolejny mecz Rzeszowiaków wiązał się z taką jakby obowiązkową wizytą kobiet siatkarzy na hali. To już była tradycja. Miałyśmy swoją lożę z bardzo dobrym widokiem na boisko jak i samych zawodników. Oryginalna koszulka z numerem 1 i nazwiskiem KUREK na plecach po raz kolejny znalazła swoje miejsce na mym ciele. Na Podpromie udałam się w towarzystwie Iwony Ignaczak i jej dzieci. Pomyśleć, że ON mógłby teraz bawić się z Sebastianem, swoim rówieśnikiem. Bardzo lubiłam tego chłopca. Nie tylko dlatego, że był w wieku mojego syna. Sebek był po prostu wspaniały i wdzięcznie nazywał mnie swoją "ciocią Monią".

-Cześć laski!-dało się słyszeć z oddali żeński głos. Gdy podeszliśmy bliżej hali, zauważyłyśmy Olę z wózkiem w towarzystwie Piotrka i Bartka. Nie widziałam jeszcze ich maluszka, ale widząc reakcję Bartosza, który to zachwycał się nim niebywale, straciłam nawet najmniejsze chęci na to.

-Oto Filip Nowakowski. Fifi, poznaj swoje ciotki.-dumny środkowy odchylił kocyk tak byśmy mogły zobaczyć jego uroczą buźkę. Był śliczny. Naprawdę. 
Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. Zrobiło mi się tak ciepło na sercu!

-Gratuluję, jest wspaniały...

-Teraz wasza kolej Monia! Jak się ładnie postaracie to nasze dzieciaczki będzie dzielić jakiś rok.-Ola nie miała o niczym pojęcia, więc bez żadnych hamulców mówiła, patrząc na nas zachęcająco na co Iwona i Piotr jej przytaknęli, dodając, że to już najwyższa pora.

-Taa...zobaczymy co los przyniesie.-wymusiłam uśmiech, obróciłam się na pięcie i nie czekając na nikogo ruszyłam do wejścia, zostawiając ich zdezorientowanych. Tylko Kurek udał się na mną, chcąc jakoś podnieść na duchu.

(...)

-Trzymam kciuki skarbie, daj z siebie wszystko.-szepnęłam do ucha, uwieszając się na jego szyi

-Mogę liczyć na nagrodę?-zaśmiał się, poruszając zabawnie brwiami

-Tylko i wyłącznie jak wygracie, ale zastanowię się jeszcze.-pocałowałam go a zaraz zmyłam się na trybuny, zasiadając koło dziewczyny Drzyzgi i żony Ignaczaka.

Grali przeciwko Lotosowi Gdańsk. Mecz był długi i zacięty, ale ostatecznie zakończył się wygraną drużyny Anastasiego w tie breaku. W domu znalazłam się późnym wieczorem a wcześnie rano musiałam wstać do pracy. Szybko wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Próbowałam zasnąć, ale wiecie co? Przed oczyma ciągle miałam Filipa. To małe stworzonko nie chciało dać mi spać. Zazdrościłam Olce. Pierwszy raz w życiu zazdrościłam swojej przyjaciółce. Koło północy miejsce obok mnie zajął mój narzeczony, przekonany o tym, że smacznie śpię, po cichu wkradł się pod kołdrę, odwracając do mnie plecami. 
Nie mogłam tak długo wyleżeć. Potrzebowałam się przytulić, więc szybko objęłam go ramieniem, wtulając twarz w jego kark.

-Nie możesz usnąć?-zapytał, splatając swą dłoń z moją

-Fifi jest prześliczny.-szepnęłam, podrywając się nagle do pozycji siedzącej. Podkurczyłam nogi pod brodę, oplatając je rękoma.

-Proszę cię, nie rozmawiajmy o tym teraz...-jęknął, mając na myśli oczywiście temat z ostatnich kilku tygodni

-Chcę mieć dziecko Bartek. Ty i Ola macie rację, teraz jest na to czas. Ja muszę zajść w ciążę, bo inaczej zwariuję. Nigdy choć w małym stopniu nie zapomnę o Nim jeżeli nie urodzę kolejnego dziecka.-spojrzałam na niego z ogromną nadzieją w oczach. W myślach modliłam się o to, by nie zmienił zdania. Bartosz zaś przełknął głośno ślinę, tkwiąc wzrok w martwym punkcie.

-Powiedz coś, proszę cię.-dodałam po chwili, kładąc się z powrotem obok niego. Lustrowałam blondyna spojrzeniem, nerwowo odliczając w myślach czas jego milczenia. Przeczesał palcami włosy a zaraz podrapał się po kilkudniowym zaroście.

-To co z tą nagrodą?-wywalił ni stąd ni zowąd, spoglądając na me oblicze kątem oka. Przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi.

-Nagrodą?! A...aaa!!! Ale przegraliście!-roześmiałam się sama z siebie

-Ale za to w jakim stylu.-wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki, przygniatając mnie swym ciałem

-Nie mogę złapać powietrza.-prychnęłam, udając trudności z oddychaniem

-Zaraz zrobię ci sztuczne oddychanie.-rzekł inteligentnie, całując czule usta kobiety swojego życia, czyli moje

-Jakiś...Ty...Romantyczny...-dukałam w przerwie pomiędzy pocałunkami

W taki sposób rozpoczęliśmy starania o potomka. Maleństwo, które miało nas uszczęśliwić, które miało być z nami do końca życia, które miało być przez nas kochane i kochać nas.
Maleństwo, które miało uzupełnić pustkę w moim sercu. Bardzo tego pragnęłam.
Oboje tego pragnęliśmy. 

^O^
Drugi rozdział oddaję w Wasze ręce.
Nie będę tutaj za dużo pisać, bo za bardzo nie wiem o czym...:)
A! Lecę czytać Wasze blogi, teraz mam czas i właśnie się za to zabieram! :V
See you! ^^ :* 

5 komentarzy:

  1. Genialny rozdzial :)
    Nie wiem czy kolejna ciaza bedzie w stanue sprawic, aby Monia zapomniala o maluszku,ktorego musiala oddać.
    Ale trzymam kciuki by im sie udalo.
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział;) Bartek i Monika starają się o dziecko i dobrze :) Trzymam kciuki abym im się udało , mam nadzieję,że będą w końcu szczęśliwi. czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby już nic nie zepsuło między nimi.

    OdpowiedzUsuń
  4. znając ciebie z poprzednich blogów mogę powiedzieć że będzie ciekawie i na pewno się tu nudzić nie będziemy
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobała mi się reakcja Bartka na wyznanie Moniki :) Widać, że ta sytuacja jest dla niego ciężka, ale potrafi ją wesprzeć :)

    OdpowiedzUsuń