środa, 3 lutego 2016

Rozdział 18.

Dni, tygodnie, miesiące...ciężka walka, długie leczenie, które póki co nie przynosiło oczekiwanych skutków...
My, spędzający każdą wolną chwilę w szpitalu, przy nim, z nim. 
On, wycieńczony chemioterapią, tymi wszystkimi lekami, którymi go faszerowano...
Stracił włosy, na głowie nosił przewiązaną chustkę, oczy miał podkrążone, skórę bladą jak kartka papieru...
Niesamowicie przykry widok dla rodzica, ale i nie tylko, bo każdy z bliskich, kto przychodził odwiedzić naszego syna, był wielce poruszony tym co zobaczył, jednak nie dawaliśmy po sobie poznać tego co czujemy. Nauczyliśmy się udawać, byliśmy świetnymi aktorami. Ale czy tak można? Czy to było w porządku z naszej strony?
Wyniki testów, potwierdzających nasze rodzicielstwo wyszły pozytywne w 99,9%, a co za tym idzie sprawa o przyznanie praw rodzicielskich była formalnością, ale tylko i wyłącznie ze względu na stan zdrowia Kajetana. W innych okolicznościach, nawet z tym świstkiem papieru, zajęło by to więcej czasu. Przynajmniej tak powiedział kierownik domu dziecka i nasz prawnik. 
Coraz częściej zastanawialiśmy się też nad odwołaniem ślubu. To nie miało sensu w obliczu walki o życie Kajetana. Chociaż...sam Kajtek powiedział, że chce być na naszym weselu, nawet jeśli miałby być tam tylko przez kilka minut. Ciężka decyzja do podjęcia...
Budowa domu, tak jak było ustalone, ruszyła od marca, z tego nie zrezygnowaliśmy, gdyż duży dom będzie nam potrzebny. Bartosz zawiesił swą karierę reprezentacyjną na bliżej nieokreślony czas, byłabym zapomniała! Nie było innego wyjścia, on bardzo chciał być cały czas przy synu. 
Nieprzespane noce, godziny przy jego łóżku, sprawiły, że opadałam z sił, nie myślałam racjonalnie, byłam niekiedy wyłączona z rzeczywistości, ładowałam się kawą i papierosami, które ostatnio zawitały w mym życiu. Trułam się, ale tylko w taki sposób mogłam się odstresować. Bartek zawiesił swą karierę, rozpoczęła się reprezentacja, którą to przecież Kajtek tak bardzo chciał zobaczyć na żywo. Niestety nie będzie mu to teraz dane, ale mamy nadzieję, że kiedyś się uda. Nasi przyjaciele cały czas byli z nami. Ola Nowakowska czy też Iwona Ignaczak bardzo często towarzyszyły nam w klinice co bardzo, ale to bardzo pomagało w uporaniu się z tą sytuacją. 
Tak jak wspomniałam, słaniałam się na nogach, przez co często mdlałam. Bartek jak i sam Kajtek mówili mi bez przerwy bym pojechała do domu, przespała się, ale nie słuchałam ich. Ja w tamtej chwili się nie liczyłam. Najważniejszy był on! Teraz wiem, że właśnie dla niego powinnam bardziej wtedy dbać o siebie, ale nie myślałam o tym. A to był błąd. 

-Słuchajcie, chłopiec ma bardzo rzadką grupę krwi 0 Rh-, musimy mu ją ciągle przetaczać, ale niestety w bankach krwi są braki. Obdzwoniliśmy szpitale, by zorganizowali zbiórkę, ale to może potrwać a Kajtek musi ją dostać, że tak powiem "na już".-przekazał nam Wojtek, gdy zaprosił nas na rozmowę do swojego gabinetu-Jesteście jego rodzicami, które z was może być dawcą?

-Ja mam A+.-odparł Bartosz, zmartwiony tym, że jego krew się nie nadaje. Jak się domyślacie, Kajetan miał moją grupę, więc to ja musiałam pomóc.

-Ja mam 0-. -pokiwałam głową, ściskając męża za nadgarstek

-Okej...to pobierzemy do badania, sprawdzimy czy z twoją krwią wszystko w porządku i jeśli wyniki będą czyste to wtedy będziesz mogła być dawcą.-lekarz wymienił z nami porozumiewawcze spojrzenia, wstał i zaprosił mnie do zabiegowego, gdzie pielęgniarka miała pobrać materiał do ogólnego badania i rozmazu. Bartosz w tym czasie poszedł do naszego syna wraz z moimi rodzicami, którzy przyjechali w odwiedziny do wnuka. 
Usiadłam na fotelu, kobieta wkuła się w mą żyłę a ja czułam, że długo nie dam rady. Przed oczami pojawiły się mroczki, nogi nagle stały się zwaciałe, ale dalej twardo mówiłam, że wszystko gra, kiedy pielęgniarka pytała o moje samopoczucie.
Jak już skończyła i pozwoliła mi wstać to zrobiłam może ze dwa kroki i runęłam na ziemię jak deska. Narobiłam wszystkim stracha, ale to było tylko i wyłącznie wyczerpanie organizmu. Nic więcej! Przynajmniej tak mówiłam, by mi dali spokój a zajęli się Kajtusiem, który ich potrzebował. 
Mijały kolejne godziny, czekaliśmy na wyniki moich badań, siedząc w sali u syna. Oglądaliśmy we troje film na laptopie. Bartek siedział tuż przy chłopcu, ja niby to zaciekawiona filmem, cały czas wodziłam wzrokiem po ścianach, myśląc o tym, czy będę mogła oddać swoją krew. Byłam zdrowa, więc raczej nie było przeciwwskazań!
Niedługo potem zza drzwi wychylił się hematolog, prosząc nas na sekundę do siebie. Tak jak prosił, tak zrobiliśmy. Znowu usiedliśmy przy biurku, oczekując jego wypowiedzi. 
Ten zaś westchnął głośno, zagryzając wargę. Jego wyraz twarzy nie był zbyt radosny, ale nie mogłam go rozgryźć.

-Wszystko dobrze, tak? Żona może być dawcą, prawda?-zaczął w końcu Bartek, wymuszając na lekarzu to by w końcu coś powiedział, bo jego milczenie było straszne!

-Noo...wyniki są dobre, nawet bardzo dobre, ale...-stukał palcami o blat, wpatrując się w kartkę z diagnozą

-ALEEEEE?!?!-podniosłam nieco ton, zdenerwowana

-Poziom HCG u pani mieści się w granicach 7,650-229,000 mlU/ml.-zerknął na mnie niepewnie

-HCG?-zdziwił się Kurek-Co to?-dopytał zaciekawiony

-Pan sobie chyba żartuje, ja cierpię na niedrożność jajowodów!-zaśmiałam się histerycznie, przejmując od niego wyniki. Patrzyłam, patrzyłam i szczerze to nie dowierzałam.-Ginekolog powiedział, że nie będę miała więcej dzieci, że musiałby zdarzyć się cud, abym zaszła w ciążę! To jest jakaś pieprzona pomyłka!-krzyczałam, wstając z miejsca-Ja nie jestem w ciąży, słyszysz?! Nie jestem! Powtórzcie badanie, ja muszę oddać krew swojemu dziecku! Nie jestem w ciąży!-wpadłam w szał. Naprawdę, nie panowałam nad tym co robię, co mówię. Bartosz był w tak wielkim szoku, że przez kilka minut wcale się nie odzywał. Powiem więcej! W zasadzie jego tam nie było, wyłączył się, zupełnie jak podczas hipnozy. 
Hematolog podbiegł do mnie, chwytając za ramiona. Starał się mnie uspokoić, bo nerwy przecież i tak tutaj nic nie dadzą. Przeciwnie, tylko zaszkodzą. 

-Zdarzył się cud pani Moniko. Jest pani w ciąży, zaraz wezwę ginekologa, który panią zbada.-mówił do mnie spokojnie, trafiając swymi słowami do mej świadomości. Dopiero teraz zaczęłam to przetwarzać, teraz to do mnie dochodziło. Zelżałam z tonu, wzięłam głęboki wdech i spytałam:

-Co my teraz zrobimy?-zadrżałam, zakrywając usta dłonią

-To wyklucza Monikę, prawda?-siatkarz wrócił na ziemię, podrywając się z krzesła. W zasadzie to potrzebował tylko potwierdzenia swych przypuszczeń. Doskonale wiedział, że nie będę mogła pomóc.

-Żonę owszem, ale nie to dziecko, które rozwija się w jej łonie. Jeżeli dziecko urodzi się z tą samą grupą krwi to będziemy mogli skorzystać z krwi pępowinowej, która jest jeszcze lepsza od pobranej z żyły. Jednakże dopóki nie zostaną państwo prawnie uznani przez sąd jako rodzice Kajetana to nie możemy nic zrobić.-tłumaczył nam doktor Słowiński

-I tak działamy ponad prawem od dawna. Na nasze rodzicielstwo macie tylko wynik badania DNA a przed, nie mając tego świstka wierzyliście nam na słowo. Nie powinniście nam udzielać informacji o stanie zdrowia chłopca a jednak to robiliście i robicie.Teraz nagle potrzebny wam wyrok sądu?!-wrzasnął ponad dwumetrowy mężczyzna, kopiąc nogą w obrotowe krzesło, które to pod wpływem siły siatkarza, odjechało na koniec gabinetu lekarskiego

-Spokojnie panie Bartoszu.-szepnął, gestykulując dłonią. To było ciężkie dla nas wszystkich. Nawet lekarze Kajtka nie wiedzieli co mają robić. Wszystko się pierdzieliło, wszystko szło nie tak jak powinno.-Z badania HCG wynika, że dziecko może urodzić się za jakieś 6-7 miesięcy. Do tego czasu na pewno będzie po sprawie, chłopiec będzie prawnie uznany za waszego syna. Jednak do czasu porodu musimy podawać mu krew. Jak bank będzie coś miał to natychmiast nam przekaże, ale...proszę poinformować znajomych, rodzinę by zgłosili się do nas na badania, może ktoś zdoła pomóc.-poklepał Bartka po ramieniu, uśmiechając się pocieszająco-A panią zapraszam na ginekologię, zbada panią specjalista.-rzekł w moją stronę, więc nie pozostało mi nic innego jak tylko zrobić to co kazał. 


^O^
Cześć! Teraz to już powinnyście wiedzieć o jaki film chodzi :)
Wiem, że doprowadzam Was do płaczu, przepraszam! :)
Nie wiem co mam Wam jeszcze powiedzieć...po prostu czekajcie na dalszy rozwój. Przed nami jeszcze kilka rozdziałów, więc będzie się działo :*
Pozdrawiam, siatkarka <3

8 komentarzy:

  1. I jestem tu drugi raz w ciągu jednego dnia.. Tak to jest narobić sobie zaległości xD
    Rozdział mega jak zwykle! Wszystkiego bym się spodziewała,ale że Monika będzie w ciąży? Wow !
    Już nie mogę się doczekać kolejnego !
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój boże. Biedny Bartek i bedna MOnia widzą jak ich dziecko cierpi i czują się bezrani.MOnika w ciązy ,jestem w szoku ale już jestem na 10000% pewna ,że to chodzi ,,Bez mojej zgody'' . czekam na kolejny.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. NO może właśnie to dziecko ma uratować Kajtka.

    OdpowiedzUsuń
  4. o kurcze, takie trochę szczęście w nieszczęściu. dziecko, wiadomo, że to szczęście dla każdej matki, a jeszcze w przypadku Moniki.. prawdziwy cud! z drugiej strony przez tą właśnie ciążę nie może być dawcą krwi dla Kajtka. ciężka sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja piernicze.... To się porobiło.. Oby skończyło się szczesliwie. Nie wiem co mam napisać jest mi przykro, że życie tak im daje w kość.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje, że do końca nie wzorowałaś się na filmie, że w tym przypadku będzie inne zakończenie... Chciałabym, żeby pokonanie choroby przez Kajtka było początkiem ich szczęśliwego i wreszcie wspólnego życia... Moniki, Bartka i ich dzieci, którzy złe rzeczy mają za sobą.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam cały. ŚWIETNY. Mam nadzieje ze wszystko się poukłada i Kajtek wyjdzie z tego.CZekam na następny i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja to tylko skomentuje tak.. Dosłownie szczęście w nieszczęściu...

    OdpowiedzUsuń