Wyświetlacz komórki pokazywał kilkadziesiąt połączeń nieodebranych od mego męża, rodziców, teściów, znajomych. Alarm był wszczęty, każdy mnie szukał, każdemu popsułam wieczór, ostatni wieczór tego roku.
Czułam się podle, przede wszystkim ze względu na Bartosza. Nie powinnam była, wiem o tym.
Blisko 22:00 po cichu wkradłam się do mieszkania, łudząc się bezpodstawnie, że on nie będzie czekał. Oczywiście, że czekał! Jakby mógł teraz spać? Jakby mógł teraz bawić się na balu sylwestrowym? No jak? Gdyby był takim sukinsynem za jakiego go uważałam przez ostatni tydzień, owszem, mógłby.
Ale nie on...nie Bartek.
Powiesiłam torebkę na wieszaku, płaszcz, który wyglądał jakbym wylała na niego wiadro wody, zrzuciłam na podłogę i czekałam...liczyłam w myślach sekundy do momentu pojawienia się mego męża. Nie musiałam długo czekać.
-Gdzieś ty kurwa mać była?!-wydarł się wyraźnie zdenerwowany, ale i przejęty mym zniknięciem-Obdzwoniłem wszystkich, pytałem o ciebie, nikt ciebie nie widział! Jeździłem po całym Rzeszowie, obszedłem najciemniejsze uliczki! Monika, kurwa, myślałem, że coś się stało!-wymachiwał rękoma, by zaraz chwycić mnie za ramiona. Ja zaś dłuższą chwilę milczałam, lądując w jego silnych ramionach
-Przepraszam kochany...przepraszam.-dukałam, zanosząc się płaczem-Nie chciałam by tak wyszło, popsułam nam cały wieczór a mieliśmy się teraz bawić z przyjaciółmi.
-Nie rób tego więcej, nie wychodź bez słowa...Coś mogło ci się stać.-szepnął, całując mnie w sam czubek głowy a dłońmi głaskał me plecy
-Nigdy więcej, obiecuję.-pokiwałam głową, unosząc głowę tak, by móc na niego spojrzeć-Znowu się nie ogoliłeś.-zaśmiałam się, przejeżdżając opuszkami palców po jego obu policzkach-Widać, że od początku nie miałeś w planie iść na imprezę.-otarłam łzy i zsunęłam szpilki z bolących stóp
-Szczerze? Wolę włączyć Sylwestra z Polsatem, usiąść z tobą na kanapie, walnąć lampkę szampana o północy i pójść spać. Chyba jestem już za stary na balety.-uśmiechnął się szeroko, podszczypując mnie w bok
-Taaa...stary zgred się z ciebie zrobił.-parsknęłam śmiechem, pukając go w czoło-Polej jakiegoś wina, pójdę się przebrać, bo lekko zmokłam.
-Jak chora będziesz to zobaczysz, jeszcze dodatkowo ci się zbierze.-zaznaczył, unosząc palec wskazujący do góry. W odpowiedzi otrzymał tylko przelotnego całusa i zaraz zniknęłam w naszej sypialni. I co? Nie uważacie, że lepiej trafić nie mogłam? Jaki inny by wytrzymywał moje nastroje przez tyle lat? Żaden a jednak Bartek to robił. Kochał mnie a ja wiecznie drążyłam ten sam temat. Temat pod tytułem "oddanie dziecka do adopcji" . To było ważne, ale co się stało to się nie odstanie. Ważne jest to co jest teraz. Obiecałam sobie, ze chwilowo odpuszczę, a kto wie...może udało by się wytrwać w tym dłużej?
Wróciłam do salonu, gdzie mąż przysłuchiwał się koncertowi BoneyM w Katowicach. Na stoliku stało wino a mi mimowolnie zebrało się na ogromny uśmiech. Chwyciwszy za lampkę, usiadłam tuż przy nim, opierając głowę o jego ramię.
-Ja naprawdę żałuję Monika. Pewnie myślisz, że mi to latało i lata, ale tak nie jest. Żałuję, że byłem tak bardzo podatny na słowa swojej matki, ale niestety nie zmienię tego co było. Choćbym nie wiem jak bardzo chciał...a chcę...-zaczął po jakimś czasie, kiedy to siedzieliśmy napawając się tylko i wyłącznie muzyką, wydobywającą się z głośników kina domowego. Uniosłam lekko wzrok, widząc jego nietęgi wyraz twarzy.
-Ciii...Nie mówmy o tym.-pokręciłam głową, dając mu do zrozumienia, że odpuściłam, że chcę spokoju i zgody między nami
-Nie. I tak zbyt długo milczałem, zwodziłem ciebie jakimiś głupimi gadkami.-odparł tonem, nie przyjmującym sprzeciwu-Jesteś moją kobietą, kobietą mojego życia, kobietą, z którą chcę mieć dzieci, z którą chcę być do końca swoich dni i mimo tego, że jesteśmy razem 13 lat to ja tak naprawdę wiem i czuję to wszystko od jakichś 3 lub 4 lat. Głupio mi o tym mówić i wiem, że teraz może ci być przykro, ale uwierz, że ja dopiero te 4 lata temu dojrzałem do takich wniosków. Wcześniej byłem tylko zwykłym gówniarzem, zwykłym szczeniakiem, który nie wiedział czego chce od życia.-wypowiedział to wszystko na jednym tchu a kiedy w końcu to z siebie wydusił to wydawało mi się jakby mu ulżyło.
Słuchałam go, bacznie przyglądając się jego postaci. Cieszyłam się, że w końcu mogliśmy ze sobą szczerze pogadać. I może dobrze się stało, że wcześniej się pokłóciliśmy? Może dobrze się stało, że nie poszliśmy na bal sylwestrowy?
-Nooo...nie wiem co mam ci powiedzieć...-roześmiałam się, błądząc wzrokiem po suficie. Winko zdecydowanie szumiało mi już w główce a wyznanie Bartosza wręcz odebrało mi mowę. Nie potrafiłam zebrać myśli i ułożyć sensownego zdania.
-Może to, że od początku wiedziałaś, że to ja jestem tym pierwszym i ostatnim?!-obdarzył mnie znaczącym spojrzeniem, waląc sobie przy tym z otwartej dłoni w czoło, jakby to przecież było jasne i oczywiste
-Ależ oczywiście, że wiedziałam. Ten 15-letni Bartosz Kurek jakiego pamiętam z gimnazjum. Byłeś taki chudy, że przy wzroście 1,90 myślałam, że się złamiesz przy silniejszym podmuchu wiatru.-parsknęłam, zakrywając usta dłonią-Ale poprawiłeś się "chuderlaczku"-i znowu wybuchnęłam śmiechem, trzymając się za brzuch
-Ty kuźwa mendo mała...-pokręcił łepetyną, składając usta w wąską kreskę-Właśnie! Mała i pyzata! Schabików to ci nigdy nie brakowało. Dopiero jak studia skończyłaś to zrzuciłaś co nieco.
-Wyglądaliśmy jak dziesiątka. Ty chudy i długi jak jedynka a ja mała i okrągła jak zero.-rechotałam, czując jak moje policzka dostają wręcz zakwasów od nadmiaru śmiechu
-Ty to masz nasrane w bańce.-szturchnął mnie w bok, próbując jakoś się opanować i zachować powagę
-Ale za to mnie kochasz.-zauważyłam trafnie, składając na jego skroni czuły pocałunek-Szczęśliwego Nowego Roku Bartuś.-szepnęłam, słysząc huk petard z miasta oraz głos Krzyśka Ibisza z Sylwestra z Polsatem. Tak się zagadaliśmy, że nawet nie zauważyliśmy, że wybiła 24.
-Szczęśliwego Monia.-uśmiechnął się delikatnie, chwytając w dłonie butelkę z szampanem, która to zaraz otworzyła się z impetem.
Nowy Rok, nowe postanowienia, nowe plany. Kolejne 365 dni, które skrywało przed nami swoje tajemnice, które mieliśmy wspólnie odkrywać każdego dnia. Wszystko co złe, ale i dobre przeminęło razem ze skończonym parę minut temu rokiem.
Cóż Wam jeszcze powiedzieć? Może tyko to, że życzymy Wam szczęśliwego Nowego Roku?! Niech Wam się wiedzie. Kochajcie się, szanujcie, bo to jest najważniejsze!
Monika&Bartek
Ejjj ale to nie jest koniec prawda??
OdpowiedzUsuńPowiedz, ze nie??
Takiego faceta to ze swieca szukac xd
Dobrze ze Bartek zrozumial..lepiej pozno niz wcale prawda??
Buzia ;*
była im potrzebna taka rozmowa mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko dobrze.
OdpowiedzUsuńNieee, to jeszcze nie może być koniec, prawda!? Rozdział cudowny! ;)
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że się pogodzili ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje komentarze na moich blogach.
super rozdział,przydała im się ta szczera rozmowa , dobrze że się pogodzili i spędzili razem Sylwestra . czekam z nicierpliwością na kolejny. POzdrawiam :*
OdpowiedzUsuńdzięki za informowanie mnie o rozdziałach
OdpowiedzUsuńrozdział świetny jak zawsze czekam na kolejny
pozdrawiam i szczęśliwego nowego roku
mówiłam, że potrzeba im spokojnej rozmowy i wszystko będzie dobrze. cieszę się ogromnie, że wszystko wróciło między nimi do normy. :)
OdpowiedzUsuńNadrabiłam nareszcie jak obiecałam ;)
OdpowiedzUsuńGenialne jest to opowiadanie ;3 Jak dobrze, że się pogodzili i szczerze porozmawiali :) Mają oboje poczucie humoru :D
Pozdrawiam i weny :*
Na szczęście się szybko pogodzili :) Świetnie :)
OdpowiedzUsuń