piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział 15.

Weekend minął nam bardzo szybko. Za szybko! Dobrze, że przez całe ferie mam urlop, bo tak się rozleniwiłam, że ciężko by mi było wrócić od poniedziałku do pracy.
Oczywiście-kto ma wolne, ten ma wolne. Tu patrz-ja i Kajetan, bo Bartosz to od razu musiał wrócić do treningów, gdyż liga sama się nie wygra a jak wiadomo, Asseco Resovia Rzeszów na poważnie znowu przymierzała się do zdobycia tytułu Mistrza Polski.
W drodze powrotnej, nauczona już tym, że jak kierowałam w stronę Zakopanego to dostałam nieźle w kość od swych mężczyzn, tym razem to ja wepchnęłam Kurka za kierownicę samochodu. I oczywiście się odpłaciłam! Kocham być wredna. No może nie zawsze i nie w stosunku do wszystkich, ale co do Bartka to na pewno tak. 
O mało piana mu pyskiem nie poszła, kiedy to średnio co 20 minut zadawałam w kółko te same pytanie pt "Daleko jeszcze?". Masz waść coś chciał. Ja musiałam być miła, teraz ty bądź. 
Nie był miły ma się rozumieć. Warczał na mnie ledwo słyszalnie ku rozbawieniu Kajetana, który stwierdził, że jeszcze nie widział tak kochającej się pary. Może coś w tym jest? 
W domu rozpakowaliśmy swoje walizki, a dokładniej mówiąc to ja rozpakowałam walizki wszystkich, bo Kurek powiedział, że jest zmęczony moją gadaniną a Kajetan, jako że wdał się w swego ojca, jak już wiecie, pod każdym względem to sprzedał mi tekst, iż nic nie robienie jest wyczerpujące i musi iść się położyć, by odespać kilkugodzinną podróż.
A ja to niby zmęczona nie byłam?!
Taa...nawet jeśli...kogo to interesowało? Mojego mężusia na pewno nie.
Tak czy inaczej, wieczorem, jak już wszystko miałam ogarnięte i chciałam usiąść sobie spokojnie na kanapie i obejrzeć telewizję to rozeszło się pukanie do drzwi. Przewróciłam oczami, mając nadzieję, że to pomyłka i nikt mi tyłka zawracać nie będzie. Nawet wstać mi się nie chciało, dlatego krzyknęłam, co by któryś otworzył drzwi z łaski swojej i zrobił mi tym przyjemność za razem.

-Cześć!-powiedziała zdziwiona widokiem Bartka Ola Nowakowska-A cóż to się stało, że pan domu zaszczycił mnie powitaniem, hmm?-zaśmiała się radośnie, wchodząc z małym Filipem za rączkę do środka

-Pan domu ma do jutra wolne, tak samo jak Pipen z resztą.-odparł przyjaźnie, całując ją w policzek a chłopcu uścisnął rączkę

-Wiem, wiem. Piotrek chyba już człapie na górę, auta nie miał gdzie zaparkować.-zdjęła synowi kurtkę i buty a zaraz to samo zrobiła ze swoim odzieniem-A panienka przyjaciółki nie przywita?!-wyjrzała zza drzwi, szczerząc się 

-Witam cię przyjaciółko ma najdroższa!-rozpostarłam ramiona, wstając z miejsca-Cóż cię tu sprowadza droga niewiasto?-uniosłam brew do góry, całując Filipka-Urosłeś Ogryzku!

-Ciocia!-odpowiedział mi rezolutnie półtoraroczny dzidziuś  a zaraz pobiegł, dosyć nieporadnie, do pokoju Kajetana, który wychyliwszy się zza futryny, zawołał chłopca do siebie

-Tylko grzeczny bądź!-pouczyła go matka na odchodne-Cóż mnie tu sprowadza? Propozycja niecierpiąca zwłoki wielmożni państwo Kurkowie.-zarechotała, siadając w salonie. W tym samym czasie wpadł Piotrek, klnąc na to, że nie miał gdzie zaparkować, ale zaraz się uspokoił kiedy to skarciła go małżonka

(...)

Siedzieliśmy w dużym pokoju przy kawie i ciasteczkach. Cóż to za sprawa? Co chcieli nam powiedzieć Nowakowscy? Bardzo mnie to intrygowało.

-No to co jest?-spytał w końcu Kurek, trzymając w dłoni kubek z czarnym napojem

-W lipcu, po Lidze Światowej chcemy z Olą lecieć na Wyspy Kanaryjskie. My 25tego obchodzić będziemy 2 rocznicę ślubu a wy 1ego pierwszą. Co wy na to by urządzić sobie takie wspólne, dwutygodniowe wczasy? Oczywiście z dziećmi.-zaproponował Nowakowski, uśmiechając się zachęcająco. No nie powiem, kuszące to było, jednakowoż my wciąż nie znaliśmy terminu rozprawy sądowej w sprawie adopcji Kajtka, więc planowanie wczasów raczej nie byłoby mądrym posunięciem. Tym bardziej, że opiekun Kajetana za żadne skarby nie puścił by go z nami za granicę kraju bez przyznania nam całkowitej opieki sądownie.

-Zobaczymy jak do tego czasu będą się miały sprawy z Młodym.-chwycił mnie za dłoń, oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony w tym temacie. Co ja mogłam powiedzieć? Jedynie przytaknąć, choć wiadomo, że wczasy w ciepłym kraju by się przydały, tak dawno nie byliśmy na wczasach poza Polską. 

-No właśnie. A jak z tym? Kajtek wie już?-szepnęła Aleksandra, chcąc dowiedzieć się czegoś a nie bazować tylko na swoich domysłach. Ostatnimi czasy nie miałyśmy jak pogadać, więc paru rzeczy nie wiedziała.

-Pewnie, że wie. Monia jemu wszystko wyjaśniła, prawda skarbie?-prychnął siatkarz, mając na myśli oczywiście moje paskudne kłamstwo. A już sądziłam, że odpuścił. Przez mą głowę przeszło niecenzuralne słowo, które mogło by określić niewyparzoną gębę mego lubego. Nowakowscy zauważyli, że coś jest nie tak, więc oboje jakby zgodnie, podnieśli lewą brew do góry, robiąc przy tym tą samą minę. Cała uwaga towarzystwa skierowała się na mnie a Bartek zadowolony, skrzyżował ręce na klacie, uśmiechając się szelmowsko. Ja wiedziałam co chciał powiedzieć, było widać, że na język cisnęło mu się coś w stylu "Narozrabiałaś to się tłumacz". 

-Oj, bo Kajtek przypadkiem znalazł zdjęcia jak był noworodkiem, spytał czy to nasze dziecko a ja spanikowałam i powiedziałam, że tak, ale dodając do tego, że dziecko zmarło parę dni po urodzeniu.-spuściłam wzrok tak jakbym naprawdę narozrabiała i poczuwała się do winy. Szczerze? Było tak. Narozrabiałam i poczuwałam się do winy. Koniec kropka. 

-A co będzie potem?-po chwili niezręcznej dla mnie ciszy, zapytał środkowy

-Boję się pomyśleć.-jęknęłam żałośnie, opadając głową na kolana męża, który bądź co bądź zdawał się być zadowolony z tego, że się tłumaczę każdemu z tego co się stało. Może tylko tak to wyglądało, nie wiem. 

-Ale że co z czym będzie potem?-zamarliśmy. Wszystkim nam na moment serce przestało bić a ja nawet zamknęłam oczy, próbując sobie wmówić, że to tylko beznadziejny sen. Zaraz się obudzę i będzie po sprawie.-Jest coś o czym powinienem wiedzieć?-spytał wyraźnie zaciekawiony, stając na środku pokoju. Obdarzył całą naszą czwórkę pytającym wzrokiem.-O mnie gadaliście, nie?

Jezu, miałam ochotę pierdzielnąć Kurka w ten łysiejący łeb. Też nie umie trzymać języka za zębami! A to niby baby mają długie jęzory...Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Podniosłam się do pozycji siedzącej, otwierając usta, zupełnie tak jakbym chciała coś powiedzieć, no bo przecież chciałam! Chciałam, ale nie mogłam. W jednej chwili zabrakło mi słów, Bartek stał się nieobecny, Olka poleciała do Filipa, który to przewrócił się w przedpokoju i zaczął głośno płakać a jedynym trzeźwo myślącym dorosłym człowiekiem stał się Piotrek, który po chwili zastanowienia znalazł drogę do wyjścia z niezręcznej sytuacji.

-Spytałem co będzie jak już oficjalnie staniesz się członkiem rodziny Kurków. Czy przeprowadzicie się do większego mieszkania, bo to jest chyba trochę za małe dla trzech osób, czy zostaniecie w Rzeszowie i czy wtedy polecicie z nami na Kanary.-wzruszył ramionami, kiwając przy tym głową-Wiesz, bardzo ciebie polubiłem Młody, nie chciałbym żebyście się stąd przeprowadzali, no bo z kim wtedy będę ćwiczył zagrywkę i bloki, hmm?!

-Przecież Monika i Bartek dom będą budować od marca!-poinformował swego "wujka", marszcząc czoło. Oczywiście Piotrek znał nasze plany, po prostu udawał i chyba naprowadził chłopca na inny trop. 

-No i kamień z serca! Już myślałem, że zabierzecie manatki i zostawicie Nowakowskich samych.-odetchnął głęboko, uśmiechając się w naszą stronę. Kajetan dopowiedział coś jeszcze i zniknął zaraz w łazience a ja niewiele myśląc, poderwałam się z kanapy by zaraz usiąść przy środkowym i tak po prostu go pocałować w policzek.

-Dzięki Piotrek, jesteś kochany.-na mej twarzy dało się zauważyć ogromną ulgę. Pit nas uratował, jak prawdziwy przyjaciel. W końcu nim jest.

-Nie ma sprawy, musimy być ostrożniejsi, jednak Kajtek jest duży, mądry, wszystko rozumie. Jak sam sobie kiedyś poskłada wszystko w jedną całość a nie dowie się tego od was to będzie źle.-miał rację, jednak nie wiem czy w choć małym stopniu domyślał się, jak bardzo to wszystko jest trudne. Trudne, bo bałam się znowu stracić swoje dziecko a teraz wszystko było dobrze. Nie wiedział, że jesteśmy jego rodzicami, traktował nas jak przyjaciół i w tej relacji układało się niesamowicie. Prawda mogła wszystko zniszczyć, podobnie jak kłamstwo. Byliśmy w sytuacji bez wyjścia.

(...)

Ferie dobiegły końca. W niedzielę wieczorem odwieźliśmy syna do domu dziecka, ponieważ nazajutrz rozpoczynał zajęcia  w szkole. Ciężko było nam się rozstać, przecież mieszkał z nami całe 2 tygodnie. To bardzo długo.
Na pożegnanie powiedział nam, żebyśmy się nie smucili, bo widzimy się w weekend. Co prawda wtedy to miało być spotkanie już nie u nas a w placówce, w której mieszkał. Pod okiem psychologa i innych specjalistów, którzy mieli ponownie ocenić nasze relacje.
Wszystkie te opinie były nam bardzo potrzebne przed sądem. Ocena warunków mieszkaniowych została wydana jako celująca, finansowa również. Teraz już chodziło tylko o prawidłowość kontaktów. A w tej sprawie potrzeba było wielu, wielu spotkań.
Po otwarciu drzwi naszego mieszkania, poczułam ogromną pustkę. Znowu było cicho, nikt nie witał nas w języku włoskim, którego to Kajtek uparcie uczył się każdego dnia z pomocą moją lub Bartka. Nikt nie kozłował piłki do koszykówki, nikt nie prosił o naleśniki z czekoladą i owocami. Brakowało mi tego ciągłego "Monia, a gdzie jest...?". To nic, że Bartek mówi do mnie dokładnie tak samo. Mi brakowało kajtkowego głosu. Głosu mojego synka. Najcudowniejszego chłopaka pod słońcem. 

-Załatwiłem już dom weselny.-szepnął mi do ucha, kiedy to siedzieliśmy w wannie, zażywając odprężającej kąpieli przy świecach, rozstawionych po całej łazience-16. września 2017, może być?-dopytał, obmywając dłońmi me plecy

-Co zrobiłeś?!-podniosłam głos, odwracając głowę w jego stronę. Szok, po prostu szok.

-Załatwiłem dom weselny. No przecież najwyższa pora! Chyba, że nie chcesz, to odwołam.-wzruszył ramionami, nabierając pachnącą pianę, którą to zaraz zdmuchnął mi w twarz. Zaśmiał się radośnie, rozkładając wygodnie w wodzie

-Jasne, że chcę! Tylko myślałam, że tobie nie zależy i w sumie straciłam zapał do tego...-oparłam się plecami o jego klatkę piersiową a palcami przesuwałam po kolanie siatkarza, które to wystawało ponad wodę

-Jak mogłoby mi nie zależeć?-spytał, nie oczekując odpowiedzi.Złożył na czubku mej głowy pocałunek a zaraz parsknął śmiechem, czując jak moja dłoń zbliża się ku jego męskości. W końcu dorośli jesteśmy, Boże, ja tam nie widzę niczego złego w uprawianiu seksu w wannie.-A już myślałem, że to ja jestem uzależniony, jednak jak widzę, moja żona to istna nimfomanka!

-Nic nie poradzę, od jakiegoś czasu mam tak niepohamowaną ochotę na seks, jak kobieta w ciąży na ogórki kiszone!-spojrzałam mu w oczy i dołączyłam do niego, śmiejąc się głośno-Nie czepiaj się!-zastrzegłam, szczerząc się jak głupia

-Zajebiście to porównałaś.-rechotał, nie mogąc złapać powietrza-Poddaję się, bierz co chcesz!-uniósł ręce ku górze, zamykając oczy. Wyglądało to bardzo zabawnie, przez co w przerwie pomiędzy pieszczotami, chichotałam odrywając się od jego ciała. Toć rozwalił się w wodzie, ręce założył za głowę, oczy zamknął, uśmiechając się cwaniacko a jakby mu tak kapelusz na łepetynę założyć, drinka z palemką w dłoń wsadzić to by wyglądał już całkiem jak na plaży, łapiąc promienie słoneczne. Bądź co bądź, potrzeby wzięły górę i już nawet jego głupota przestała mieć znaczenie. Ciesząc się sobą, zapomnieliśmy o całym Bożym świecie. Choć na chwilę wszystko odeszło na bok, zostało schowane do szuflady a my znowu byliśmy szczęśliwi. 


^O^
Jeżeli jest tu jakiś błąd ortograficzny, stylistyczny itp to przepraszam, ale trochę mi się spieszyło. W przyszłym tygodniu będzie ciężko o rozdział, więc cieszcie się póki co tym u góry a ja spytam-kto zaczyna ferie?! :) 
siatkarka.

6 komentarzy:

  1. Mało brakowało, a Kajtek dowiedziałby się, że Monia i Bartek są jego rodzicami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rozpoczynam !!!
    Cudowny rozdział :3
    Mały Filip i Kajtek to najcudowniejsze dzieciaki na świecie :3
    U mnie nowy rozdział ;)
    Zajrzyj na bloga o Melce, Janku i Nikodemie to znajdziesz xD
    Całuski :*
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny jak zawsze :* Monia i Bartek to cudowna para ;) Ups wydałby się ich sekret ale dobrze ,że Piter zachował zimną krew i wybrnął z tego jakoś.Mam nadzieję,że jednak spędzą wakacje razem z przyjaciółmi i Kajtkiem.czekam na kolejny.Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytane! :)
    przepraszam, że nic więcej nie dodam, ale czas mnie goni.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam twojego bloga zanim mnie zaprosiłaś i muszę powiedzieć,że cudo ;)
    Strasznie wciągnęła mnie historia Moniki,Bartka i Kajtka ^^
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ;*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hurraaa będzie wesele! :D Kajtek jest niesamowicie inteligentny :)

    OdpowiedzUsuń