piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 13.

Z każdym kolejnym dniem ten człowiek dobijał mnie coraz bardziej. Ale pozytywnie! Nie żebym znowu narzekała! To wszystko było mega pokręcone, w zasadzie jak sam Bartosz Kurek, więc co ja się dziwię, znam tego gościa tyle lat, że powinnam przywyknąć, a jednak to było niemożliwe.
Pierwszy tydzień ferii zimowych dobiegał końca, a jako że zbliżał się weekend, który o dziwo nie wiązał się z żadnym meczem ani treningiem to mój wspaniałomyślny mąż postanowił zabrać nas na narty. A dobrze wiedział, że tego nie lubię! Nie lubię, bo nie umiem jeździć. Tyle razy co byliśmy w górach to powinnam szusować jak profesjonalista, lecz mój tyłek zawsze był nieźle poobijany a raz czy dwa to nawet kostkę skręciłam. Teraz jestem w stanie to przecierpieć, chociażby dla Kajtka, który to doczekać się nie mógł.
Zanim jednak przyjemności to na drodze stał nam jeszcze jeden mecz Asseco z Cerradem. Bartek od samego rana przygotowywał się na hali, chcąc zabłysnąć jak najlepiej w oczach kibiców, kolegów z drużyny, ale przede wszystkim w oczach swego syna, który będzie miał po raz pierwszy okazję ujrzeć swojego ojca w akcji na meczu.
Kajetan odkąd wstał to latał po całym mieszkaniu, zupełnie jakby czegoś szukał, ale jego odpowiedź temu zaprzeczała. Wzruszyłam ramionami nieco zdziwiona, jednak tematu dalej nie drążyłam, bo po co?
Pościerałam kurze, zrobiłam pranie, upiekłam karpatkę, z której nim się obejrzałam to prawie nic nie zostało. Ależ z niego łasuch na słodycze! Z resztą...po kimś to ma! Przed Bartkiem nawet nie ma co chować łakoci, bo i tak znajdzie, robiąc przy tym niesamowity bajzel. Jak zacznie wyciągać rzeczy z kuchennych szafek, przewracać a ile razy mu coś spadnie i się potłucze! Machnęłam ręką już na to i stawiam słodkości na widoku, a niech chłopak ma i się cieszy. W końcu i sportowcowi coś się od życia należy, nie?
Przechodząc obok pokoju Kajetana, usłyszałam nagle hałas. Coś zleciało, coś się rozpadło. Nie wiedziałam co to, więc weszłam do środka, widząc chłopca, siedzącego na podłodze, i trzymającego w dłoniach zdjęcia. 
Zmrużyłam oczy, podchodząc bliżej. Ja wiedziałam co on tam ma, wiedziałam i przez to szybko układałam sobie to co mu powiem na pytanie, które nieuchronnie się zbliżało.

-Wy macie dziecko?-zapytał niepewnie, przyglądając się zdjęciu, na którym to ja, może parę godzin po porodzie, leżę na łóżku szpitalnym i trzymam w ramionach noworodka a obok mnie siedzi Bartek, tkwiąc wzrok na maluszku


Przełknęłam głośno ślinę, biorąc się za pakowanie reszty klamotów, które wypadły z szafy.


-To znaczy, ja przepraszam! Nie grzebałem, po prostu chciałem wyjąć swoją bluzę z góry i pociągnąłem niechcący to pudło.-zupełnie niepotrzebnie zaczął mi się tłumaczyć. To nie jego wina, przecież mogłam się domyśleć, że to może wpaść w jego ręce, mogłam to schować głębiej, mogłam wynieść a jednak tego nie zrobiłam. Karciłam siebie za to w myślach.


-Nie przepraszaj, spokojnie.-uśmiechnęłam się delikatnie, głaszcząc go po głowie


-To wasze dziecko?-zapytał raz jeszcze po chwili


-Ta...tak.-zająknęłam się przez chwilę, spuszczając wzrok w dół


-Co się z nim stało? To chłopiec, prawda?-dalej drążył a ja nie mogłam go zbyć i nie mogłam powiedzieć też, że to on jest na tym zdjęciu. Zabijcie mnie, ale nie mogłam. Nie teraz i nie bez Bartka.


-Tak, chłopiec...-szepnęłam-Nie żyje. Zmarł kilka dni po urodzeniu.-skłamałam. Znowu skłamałam! Boże, jak ja mogłam to zrobić? Egoistka ze mnie, bałam się o swój tyłek. Tak! Zdecydowanie o to chodziło!


-Jej...przepraszam Monia, nie chciałem. Przepraszam.-rzekł wyraźnie zmartwiony. Poderwał się nagle, oplatając ręce na mej szyi. Przytulił mnie a mi zachciało się płakać.-Już nigdy więcej o to nie spytam, jeszcze raz przepraszam.-spojrzał mi w oczy, zostawiając całusa na policzku


-Już jest okej, nie ma sprawy. To było bardzo dawno temu, pogodziliśmy się z tym.-posłałam mu nikły uśmiech by zaraz wstać i go popędzić-Zbieraj się, zaraz jedziemy na mecz.


Na me słowa zareagował z dużym opóźnieniem. Jak wyszłam z pokoju to on jeszcze chwilę przeglądał owe zdjęcia, przyglądając się im bacznie. Co sobie pomyślał? Nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć.  Potwornie się zmartwiłam zaistniałą sytuacją i potem nawet mecz Resoviaków nie sprawiał mi przyjemności a przecież Mistrz Polski grał naprawdę dobrze.
Cała hala szalała, prócz mnie. Co jakiś czas tylko biłam brawo, ale wtedy jak akcja była naprawdę dobra i reakcja kibiców oraz spikera mnie do tego zmusiła. Pewnie wyróżniałam się z tłumu. Kajtek był bardzo podekscytowany atmosferą ów meczu. Nie mógł się doczekać kiedy rozpocznie się sezon reprezentacyjny. Bardzo chciał zobaczyć Bartosza w barwach narodowych. Bartosza i Piotrka, których przecież bardzo lubił i szanował. 
Po wygranym 3:0 meczu, zeszliśmy z trybun, kierując się w stronę wyjścia. Nie było nawet sensu czekać na Kurka, bo to mogło potrwać jeszcze bardzo dużo czasu. 

-Hej! A dokąd to? Pogratulować mi, ale to już!-roześmiał się atakujący, przebijając się przez tłumy, próbujących się wydostać na zewnątrz kibiców

-Bartek! Byłeś super! W ogóle wszystko było super!-mówił nakręcony nastolatek, łapiąc się za głowę. Uśmiechnęłam się pod nosem, tkwiąc na nim wzrok, który pokazywał jakbym w tej chwili była gdzieś zupełnie indziej

-Następnym razem pójdziemy na mecz koszykarzy, chyba za tydzień grają.-odparł mój mąż, przybijając sobie piątkę z chłopcem. Ten zaś z wielkim uśmiechem na ustach pokiwał głową na znak, że się zgadza

-Monika! Co z tobą? Jesteś tutaj w ogóle?-przeniósł nagle na mnie swoją uwagę, machając mi przed oczyma

-Co?!-zeszłam na ziemię, mrużąc powieki-Co jest?

-Mówię, że za tydzień pojedziemy do Gdyni na mecz Asseco Gdyni.-skrzyżował ręce na klatce piersiowej, próbując wybadać coś z wyrazu mojej twarzy

-To dobrze.-mruknęłam ledwo słyszalnie

-Co z tobą?-ponowił pytanie sprzed chwili, chwytając mnie za przedramię, tym samym spowodował, że mimowolnie popatrzyłam mu w oczy

-Pogadamy w domu.-wysilając się na uśmiech, przywołałam syna i bez słowa oddaliliśmy się z Podpromia, zostawiając tam zdezorientowanego Bartosza Kurka. Będzie na mnie zły! No, ale...poważne rozmowy powinno przeprowadzać się w domu a nie w miejscu publicznym. Tym bardziej, że było tam tak gwarno, że nawet swoich myśli nie potrafiłam dobrze usłyszeć.

(...)

Wrócił dosyć późno, wywiady a potem analiza meczu i zawodników zajmują jednak dużo czasu. Podczas gdy Kajetan już prawdopodobnie smacznie spał, ja siedziałam w kuchni i czekałam na siatkarza, który jak tylko wszedł to na wejściu spytał co mu chcę powiedzieć. No to powiedziałam. Choć z nim musiałam być szczera. 

-Ja pierdolę! Mówiłem byś wyniosła ten pieprzony  karton!-warknął wściekły , trzaskając z otwartej dłoni w blat stołu kuchennego. Podskoczyłam przestraszona, przymykając oczy.

-Ciszej...proszę.-przytknęłam palec wskazujący do ust-Mówiłeś, mówiłeś! I co?! Jak zwykle ciebie nie posłuchałam! Moja wina! Przyznaję się!-mówiłam głośno, choć próbowałam się opanować, choć sama przed chwilą uciszałam męża. Miałam tylko nadzieję, że Kajtek tego nie usłyszy.

-Nakłamałaś znowu, nawciskałaś mu kitu a potem jak będzie trzeba wyjawić prawdę to co powiesz?! "Sorry synuś, ale chłopiec ze zdjęcia wcale nie umarł! Tym chłopcem jesteś ty!"-chadzał nerwowo po kuchni, wymachując rękoma. Nie lubiłam kiedy był zły, kiedy krzyczał. 

-Stchórzyłam, bałam się, Bartek no! Postaraj się mnie zrozumieć! Błagam cię.-o mało co znowu się nie poryczałam. Oczy szkliły się łzami, gardło zaciskało jakby ktoś oplótł na nim sznur a ja sama drżałam z nerwów.

-Nie! Do cholery, nie! I skończ już, idę spać na kanapę. Nie chce mi się z tobą gadać.-machnął ręką zupełnie jakby miał mnie głęboko w poszanowaniu. Odprowadziłam go tylko wzrokiem do naszej sypialni, z której zabrał swą poduszkę i jakiś koc a potem usilnie układał się na niespełna dwumetrowym meblu. Czułam się podle. Boże...co ze mnie za człowiek.

-Bartek, nie wyśpisz się. Będzie cię wszystko bolało. Chodź do sypialni.-jęknęłam, siadając na skrawku kanapy. Miałam nadzieję, że na mnie  spojrzy i coś powie. Uchylił jedną powiekę, nakrywając się kocem po sam nos.-No to ja tutaj będę spała a ty idź na nasze łóżko.-zaproponowałam po kilku minutach grobowej ciszy. Rozumiałam go. Był na mnie wściekły i dał mi popalić. Słusznie, jak najbardziej.
Znowu nie odpowiadał, więc niewiele myśląc, wstałam i wyszłam po to by za jakąś minutę wrócić z kołdrą i poduszką w rękach. Uklękłam na podłodze, ułożyłam sobie poduszkę i położyłam się, nakrywając kołdrą po same uszy. Nie musiałam długo czekać na jego reakcję. Teraz była ona natychmiastowa.

-A ty co wyprawiasz?-uniósł głowę , z poważnym grymasem na buzi

-To co ty. Idę spać.-odparłam beznamiętnie

-Na podłodze?! Nie wyśpisz się.

-Ja na podłodze, ty na niewygodnej kanapie. Jakby nie patrzeć spanie na podłodze w moim przypadku to nic w porównaniu do ciebie i kanapy. Ja mogę chodzić obolała przez tydzień, ale ty nie. Nie, bo wtedy nie będziesz w stanie grać, trenować a ja nie wybaczę sobie wtedy tak samo jak tego, że nakłamałam naszemu dziecku. Dlaczego? Bo was obu kocham i chcę dla was jak najlepiej,  mimo, że nie zawsze mi to wychodzi. Teraz nawaliłam, wiem o tym Bartek. Dobranoc.-mówiłam, leżąc do niego plecami. Nie liczyłam na cud, w sumie to na nic nie liczyłam. Po prostu chciałam mu to powiedzieć. Zamknęłam powieki, próbując jakoś zasnąć, ale nie było mi to dane, czując jak przytula się do mnie ponad sto kilo mięśni. 

-Śpisz ze mną tutaj?-zagadnęłam, przytykając swoją twarz do jego

-Jak mamy łazić połamani przez dwa tygodnie to razem, nie? Będziemy się wzajemnie rehabilitować.-szepnął, smyrając nosem me gołe ramię 

-Szybko cię złamałam. A sądziłam, że nie będziesz chciał ze mną gadać co najmniej kilka dni.-zauważyłam, zagryzając wargę

-Dziwisz mi się? Ożeniłem się z psychiatrą! Nikt nie zna mojej główki tak dobrze jak ty. Nawet kadrowy psycholog.-roześmiał się, kładąc na wznak. Rozłożył się niczym jaszczurka na słońcu a ja podciągnęłam się, by móc usiąść.

-Wiesz co...wszystko wszystkim, ale chodźmy do sypialni. Już mnie w krzyżu łupie.-zaproponowałam poważnie, ale i tak po chwili uśmiechnęłam się promiennie, widząc jak szatyn podnosi się i przymierza do tego, aby wziąć mnie na ręce. 

-O mój Boże...-stękał jak stary dziadek, idąc powolnym, chwiejnym krokiem kiedy to chwycił mnie w ramiona i niósł tak dobre kilkanaście metrów. Nie więcej! Ale dramatyzm musiał być.

-Ty uważaj, bo ci zaraz dysk wyskoczy.-zarechotałam, targając go po włosach

-Nie wiedziałem na co się porywam.-rzekł inteligentnie, rzucając mnie na łóżko-Teraz możemy iść spać! Dobranoc, Fiona!-zasalutował, kładąc się obok. Fiona? No masz, co za cham. Oberwał za to jaśkiem oczywiście, kara musiała być.

-Dobranoc, Shreku...-prychnęłam, obracając się na drugi bok

-Menda.-myślał, że nie usłyszę! Niespodzianka, usłyszałam!

-Co tam mruczysz?-szturchnęłam go łokciem w ramię by zaraz uszczypnąć go w ucho

-Kooooochaaaam cięęęę!-parsknął śmiechem, odsuwając się na skraj łoża

-Za mendę i Fionę i tak zarobisz, czekaj no...-kiwnęłam głową i zaraz już spałam. Oboje spaliśmy. 


^O^
13! Pechowa?! Same oceńcie! ^^ :*
Zastanawiam się ile ciągnąć te opowiadanie, w sumie to rozmawiałam na ten temat z Dit Te i podsunęła mi pewną rzecz, ale chciałabym znać jeszcze waszą opinię.
Ile chcecie i czy w ogóle chcecie to czytać?! :)
Czekam na was i na waszą pomoc ^^ :*
Pozdrawiam, siatkarka.

7 komentarzy:

  1. Ja bede czytać..i czytac...i czytac..❤
    Bartus to sie mnie nigdy nie znudzi xd
    A wracajacdo rozdzialu chyba najwyższa pora żeby Kajtek poznał prawdę:)
    Czekam na kolejny :)
    Buziak:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak najwięcej rozdziałów pisz i bez kłótni mi tutaj. Bartek i MOnika strasznie się kochają . Monika okłamała syna ale wcale się jej nie dziwie,spanikowała i nie wiedziała co powiedzieć. Jestem ciekawa czy nie słyszał ich kłótni. czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny jak zawsze,lepiej być nie mogło. :D Szkoda, że Kajtek nie zna prawdy :/

    OdpowiedzUsuń
  4. No i świetnie i super :D
    Czekam na więcej :)
    Skomentuj rozdziały u mnie , plis

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny. Ma nadzieje, że kiedy prawda wyjdzie na jaw Kajetan jej to wybaczy.

    OdpowiedzUsuń
  6. oby Kajtek nie miał do niej żalu, bo prawda kiedyś musi wyjść i na pewno wyjdzie na jaw. ale myślę, że zrozumie ją i jej decyzję i to że spanikowała. na szczęście Monika ma przy sobie Bartka, bo widać, że się strasznie kochają.
    ja będę czytać i czekam na kolejne, pisz! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oni są świetną parą :) Mimo tych wszystkich kłótni..
    "Ożeniłem się z psychiatrą" :D

    OdpowiedzUsuń