wtorek, 5 stycznia 2016

Rozdział 12.

Nowy Rok zaczął się dla nas bardzo dobrze. Przede wszystkim zostaliśmy zakwalifikowani jako rodzice adopcyjni dla Kajetana. Normalnie nie odbyło by się to tak szybko, ale kierownik ośrodka wraz z komisją stwierdzili jednogłośnie, że przyspieszenie całej procedury będzie najlepsze dla chłopca jak i dla nas, ale przecież tutaj przede wszystkim chodzi o niego.
Drugą sprawą jest to, że w Rzeszowie w związku z powyższym zagościmy na dużo dłużej niż początkowo było to ustalone, dlatego też równo z rozpoczęciem wiosny rozpoczynamy budowę naszego domu. Architekt wykonał już plan, ma to być dom marzeń, dom naszej trójki. Nowy początek nowej rodziny. Budowa jeszcze nie ruszyła, ale ja już nie mogłam doczekać się efektu końcowego. Wyobrażałam sobie co i jak będzie urządzone, miałam już wizje na wszystko. Przede wszystkim na ogród, który wiosną i latem miał być naszą oazą spokoju. Obiecaliśmy sobie, że weźmiemy również ślub kościelny, który będzie wisienką na torcie. Czy to nie dobry pomysł? Ja uważam, że najlepszy z najlepszych. Kajetan wprowadził się do nas na 2 tygodnie ferii. W tym czasie spędzał bardzo dużo czasu z Bartoszem a to na hali, gdzie chciał przyjrzeć się od kuchni treningom siatkarzy, a to na boisku do koszykówki, gdzie pomimo panującego mrozu, ćwiczyli rzuty do kosza. Bądź co bądź, oboje bardzo lubili ligę NBA. Zbieg okoliczności? Nie sądzę.
Ja w tym samym czasie, poza innymi obowiązkami, zaczynałam pomału planować nasze wesele z pomocą Oli Nowakowskiej i Iwony Ignaczak. One miały to już dawno za sobą, więc ich doświadczenie bardzo mi było potrzebne. Co na to wszystko Bartosz? Stwierdził, że kobiety znają się na tym najlepiej, więc on włączy się do tego później. Cwaniak jeden.
Wraz z dziewczynami spotkałyśmy się w kawiarni, popijając małą czarną, i zajadając się pysznym ciastem. Iwona wcisnęła dzieci dziadkom, Ola zostawiła Filipa z Pitem a u mnie to już standardowo, chłopaki zajęli się sami sobą, tu patrz:odpalili konsolę PlayStation. 
Bardzo, ale to bardzo byłam zadowolona z tego, że oboje tak dobrze się dogadywali. Póki co nic nie mogło zepsuć nam szczęścia.  Nie teraz. Nie teraz, gdy wszystko tak dobrze się układało. Jak nigdy dotąd!

-DJ będzie najlepszy do poprowadzenia wesela, orkiestry są już przestarzałe.-powiedziała Nowakowska, zajadając się szarlotką

-No, na waszym weselu bawiłam się niesamowicie dobrze.-uśmiechnęłam się na samą myśl, by zaraz przypomnieć sobie jak w drodze do kościoła, kiedy to Kurek jako świadek a zarazem kierowca młodych, złapał gumę i spóźnili się na własny ślub ponad pół godziny. Zaś przyszło mu koło zmieniać w koszuli i garniturze. 

-My z Krzysiem to mieliśmy taką orkiestrę, że wszyscy goście przez kilka tygodni nie mogli pozbyć się zakwasów. No ale kiedy to było.-roześmiała się Iwona-Czas tak zapierdziela.-dodała, rozmarzając się.

-Orkiestrę to myślałam na poprawiny, ale co, Siurak zostawił wszystko na mojej głowie a ja nie chcę decydować za nas oboje.-wzruszyłam ramionami, krzywiąc się z lekka

-Weź go na stronę dzisiaj wieczorem, co on sobie wyobraża. To też jego wesele.-zauważyła trafnie Olka

-Taaa...gadaj z Kurkiem. Prędzej dogadasz się z Ruskim.-prychnęłam, wkurzając się na tę jego obojętność w tej sprawie

-Faceci tacy są, nie lubią bawić się w organizację.-uśmiechnęła się pocieszająco żona byłego libero 

Święta prawda. Posiedziałyśmy tak jeszcze z dobrą godzinkę, zmieniając tematy do rozmów jak rękawiczki by potem rozejść się do domów. Dobrze robiły mi takie spotkania z przyjaciółkami. Brakowało tylko Moniki Król, która to się rozchorowała i przyjść nie mogła. A szkoda! Tak czy inaczej, ja, jako jedynaczka, dziewczyna, która wychowywała się sama, nawet bez jakiegokolwiek kuzynostwa, lubiłam towarzystwo, lubiłam gdy wokół mnie było dużo ludzi. Nawet zazdrościłam Bartkowi tego, że ma młodszego brata. Co z tego, że jest 16 lat młodszy? Właśnie nic. Rodzeństwo to rodzeństwo i zawsze miałam żal do rodziców, że nie chcieli mieć więcej dzieci...Chyba mieli dość po jednej takiej Monice, która wykręciła im niezły numer na początku szkoły średniej.
Gdy tylko otworzyłam drzwi, od razu usłyszałam radosny śmiech, roznoszący się po całym mieszkaniu, który wydobywał się z gardeł chłopaków. Co ich tak bawiło?
Oczywiście zdjęcia kilkumiesięcznej mnie. Też nie mieli co robić!

-Ale wam się nudzi! Już bym wolała byście dalej w te chore gierki grali.-prychnęłam nieco poirytowana, wskazując na ich obu palcem. Usiadłam pomiędzy, przechwytując album, a gdy zauważyłam swoje zdjęcie, na którym miałam może z rok i biegałam po plaży bez majtek, dołączyłam do nich, śmiejąc się sama z siebie

-Ale miałaś golonki!-roześmiał się nastolatek, pokazując palcem na moje dosyć grubiutkie wtedy nóżki. Nie minęła nawet sekunda a przybili sobie z Bartoszem piątkę, by zaraz o mało nie posikać się ze śmiechu

-Głupki!-walnęłam rozbawiona, stukając ich obu po czole-Leczcie się. Idę kolację robić.-machnęłam ręką, znikając za drzwiami kuchni. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam potrzebne składniki i zaczęłam przyrządzać warzywa na parze z pieczoną rybą. Dieta by Stefan, coby jego zawodnikom gram tłuszczu nie przybył, ale przy okazji i ja na tym korzystałam i trzymałam niesamowitą linię. Dziękuję Stefanie.

(...)
Nakryłam do stołu, wszystko ustawiłam na swoim miejscu i zawołałam chłopaków, by w końcu się stamtąd wynurzyli. No ja rozumiem, że męskie sprawy itd, ale halo! Ja tutaj też jestem. Mam być zazdrosna?! Ale o którego bardziej? O męża czy syna? 
Zaśmiałam się pod nosem, kiedy to weszli równo, nawijając namiętnie na jakiś nieznany dla mnie póki co temat, ale jak się zaraz okazało tym tematem była siatkówka, która zaczynała coraz bardziej interesować Kajtka.

-Ile miałeś lat jak zacząłeś trenować siatkówkę?-spytał Kajetan, nie odrywając wzroku od swego ojca

-Mniej więcej w twoim wieku byłem, ale nim całkowicie doszedłem do wniosku, że na 100 procent chcę to robić to trochę minęło. Z resztą...u mnie wszystko trwało długo, nigdy do końca nie wiedziałem czego chcę.-odparł, spoglądając na mnie kątem oka. Ja zaś uniosłam brew ku górze, przysłuchując się bacznie ich pogadance. Bardzo mnie to zaciekawiło.

-Czyli jakby co to mam jeszcze trochę czasu.-usiadł, uśmiechając się szeroko. Widać było, że postawił sobie Kurka za autorytet. Mimo tego, że nie znał prawdy to zdawało się, że czuł, iż łączy ich oboje coś więcej niż tylko zamiłowanie do koszykówki i ligi NBA.

-Pewnie, że tak! Na takie decyzje nigdy nie jest za późno. Póki co ucz się, zwłaszcza języków obcych, bo bez tego to ani rusz.-kiwnął głową siatkarz, nakładając sobie rybę na talerz.

-A ty ile znasz języków?-dopytał zaciekawiony

-Poza polskim to trzy.-powiedział, przeżuwając kęs

-Trzy?! Jakie?!-był pod wrażeniem i to wielkim. Postanowiłam się nie wcinać, cicho usiadłam przy stole i zajęłam się spożywaniem posiłku.

-Rosyjski, włoski i angielski. Rosyjski nie do końca, bo grałem tam kilka miesięcy, ale dogadam się. Monia też umie, kochanie powiedz coś po rosyjsku.-poruszał zabawnie brwiami w moim kierunku, czekając aż pochwalę się znajomością języka. 

-Khorosho*-zmrużyłam powieki

-Oooooj, YA lyublyu tebya*-roześmiał się-Widzisz?! 

- Pięęęęęknie!-zaklaskał w dłonie-Nauczycie mnie włoskiego? Proszę...-usta złożył w ciupek, spoglądając raz po raz na mnie i mego męża

-Sicuro!*-wyrwałam się pierwsza co by młody nie pomyślał, że nie umiem. Owszem umiem! Tylko się nie afiszuję. 

-Nie mogę się doczekać.-odparł rezolutnie, biorąc się za jedzenie. Panowała wspaniała atmosfera. Oby te ferie trwały jak najdłużej!

Parę godzin później wszyscy leżeliśmy już w swoich łóżkach. Kajetan w pokoju za ścianą, my w sypialni. 
Leżałam, głowę trzymając na bartkowej klatce piersiowej, przysłuchując się biciu jego serca. Aj...waliło jak szalone. Bądź co bądź, miało dla kogo. 
Kurek za to kręcił na palcu me włosy a wzrok tkwił na mnie, uśmiechając się ciągle.

-Ty się tak nie wdzięcz tylko w końcu pomóż mi szykować wesele.-mruknęłam, podnosząc się do pozycji siedzącej

-Jeszcze jest czas, nie sikaj ogniem.-zdziwił się jakby trochę, robiąc niesamowitą minę

-Czas? Mamy styczeń a ślub chcesz brać we wrześniu. Słuchaj, trzeba muzykę załatwić, jakiś dom weselny. To nie jest tak hop siup, trzeba to robić z dużym wyprzedzeniem. I nie przewracaj oczami jakby to jakaś kara dla ciebie była!-zaznaczyłam, widząc jak sapie i świruje oczyma

-Żadna kara! Po prostu, myślę, że skoro już jesteśmy małżeństwem to nie potrzebne nam są jakieś drogie fajerwerki, gołębie, delfiny, limuzyna i wesele na 200 osób.-wzruszył ramionami

-Nie wykręcaj się już, słowo się rzekło, bierzemy ślub kościelny. Poza tym ja chcę mieć białą suknię i welon!-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, marszcząc brwi. No ciekawe co teraz powie...

-Po co ci biała suknia i tak dziewicą już od dawna nie jesteś. Ty to powinnaś iść w czerwonej sukni, takiej wiesz...obcisłej, seksownej, koronkowej...takiej cienkiej, bym mógł ją szybko z ciebie zedrzeć.-patrzcie jak się rozmarzył! Hohoho....! Stary erotoman.

-Ja pierdzielę, z kim ja jestem?!?!-załamałam się. Jego słowa mnie powaliły na łopatki, zabrakło mi argumentów na cokolwiek. No tak...biała suknia jakby nie było to symbol czystości. Aleś mnie zażył. Zakryłam twarz poduszką a ten tak po prostu się znowu ze mnie śmiał. Jak ja go nie cierpię...



^O^
Cześć! Jestem dzisiaj, następny pewnie na koniec tego tygodnia...no może na początku przyszłego!
Dzisiaj grają chłopcy, trzymamy kciuki :*
Pozdrawiam i liczę na opinie! :D

4 komentarze:

  1. Juhu!! Świetny rozdział,mają Kajtka i planują ślub i wesele. Jak zawsze Kurek wymiata , biedna Monika sama musi wszystko ogarnąć bo on uważa że jeszcze mają czas na przygotowania a czas tika . czekam na kolejny z niecierpliwością . Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, ze już wszystko między nimi w porządku. Mają siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny dialog i ogólnie cały rozdział cudowny :3
    Błagam niech ten blog trwa jak najdłużej :)
    Wygraliśmy !! :)
    Jak skończysz czytać moje to czekam na komentarze ;)
    Niedługo postaram się wrócić .
    Buziaki :*
    Panienka Nowaq.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech się Monia cieszy, że z Bartka taki erotoman :P

    OdpowiedzUsuń